Uniejów

Uniejów znam od dziecka. Jako smarkula spędzałam tam po kilka tygodni w czasie wakacji, oraz okazyjnie świętowałam na imprezach rodzinnych. Z Miśkiem, postanowiliśmy się tam przejechać z okazji Walentynek. Naszym głównym punktem wycieczki był uniejowski Zamek. Jednak… Odrobinę się nim rozczarowałam. Jako dziecko uważałam go za znacznie większy i majestatyczny, niż w rzeczywistości. Dodatkowo wprowadzenie do Zamku nowoczesnego stylu, tj. zastąpienie fragmentu wewnętrznego muru szklaną ścianą uważam za nietrafione a wręcz haniebne… Nie przepadam za takimi połączeniami, ale cóż… Na szczęście zamkowy park nie zmienił się wiele. Hordy ludzi szturmujące Termy, nie pokusiły się o zwiedzanie zamku, także park był niemal opustoszały. Bardzo zaciekawiła mnie klatka z ptakami. Dość ciekawy pomysł, choć może trochę niewpisujący się w charakter zamku. Gdyby to była bażanciarnia z prawdziwego zdarzania ładnie komponowałaby się z Zamkiem i parkiem. Natomiast druciana klatka… Jakoś mnie nie przekonała 😉 Urzekła mnie natomiast puchata kurka! Zakochałam się w tym białym stworzeniu u marzyłam żeby ją pomiziać!
Krótki spacer po Uniejowie przywołał wiele wspomnień, kiedy to ze starszą kuzynką wkraczałyśmy w etap nastoletnich podlotek poznających sekrety życia. W mieście widać nakład pracy włożony przez władze, jednak to chyba na zawsze pozostanie małe senne miasteczko.
