Listopadowa Wielka Racza

W punkcie wyjścia byłam na Anioł Pański, więc w zadumaniu ruszyłam przed siebie żółtym szlakiem w blasku padających promyczków. Na szlaku było tak cichutko i spokojnie, że wędrówka mijała mi na podziwianiu pięknej jesiennej aury i łapaniem samych pozytywnych bodźców z przyrody. Wychodząc wyżej i wyżej las z deczka zaczął się przerzedzać, co świadczyło o tym, że i tu Matka Natura nie oszczędziła pięknych żywieckich lasów.
Widoki na Bendoszkę Wielką i oddalone rysy gór Małej Fatry wynurzały się spod lekkiej mgły-och jak cudownie byłoby się tam teraz znaleźć 🙂 W końcu doszłam do lasu bukowego, którego liście pokryły ścieżynę prowadzącą na szczyt. Nim się obejrzałam byłam już na szczycie korzystając z czerwonego szlaku granicznego.

Słoneczko jeszcze bardziej podnosiło mi poziom endorfinek we krwi i towarzyszyło mi przez ostatnie metry do szczytu. A ze szczytu widoki takie jakich się spodziewałam. Wiatr jednak ostudzał moje emocje i na wieży widokowej spędziłam niecałe 5 minut, po czym stwierdziłam, że najlepiej będzie odpoczywać i rozkoszować się widokami z okolic Krzyża będącego nieodłącznym elementem Wielkiej Raczy.
Ruch turystów był minimalny toteż podziwianie pięknego świata ze szczytu było czymś czego dawno już nie zaznałam 🙂 Myślałam o zostaniu na zachód Słońca, ale jakoś pomysł ten uleciał szybko z mojej głowy i po godzinnym odpoczynku ruszyłam w stronę punktu wyjścia robiąc po drodze ostatnie zdjęcia z tego cudownego miejsca.

Cała wycieczka zakończyła się nieco po 15. Z doładowanymi bateriami na kolejny tydzień pożegnałam rycerskie strony i z żalem ruszyłam w stronę domku na zasłużony obiadek i kawkę 🙂
Link do trasy: http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=8002


