Kurowo i Tykocin - wstęp do urlopu

Poniedziałek – jedziemy do Kurowa, a dokładniej do siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. Zwiedzanie zaczynamy od niewielkiego muzeum przyrodniczego, które mieści się w zabytkowym dworku. Następnie krętymi schodami z innej strony budynku wchodzimy na wieżę widokową i oglądamy okolicę. Z jednej strony widać zabudowania dworskie i ogród. Z drugiej strony mamy przed sobą morze trzcin i traw sięgające aż po horyzont. Tylko czasem można dostrzec wodę tam, gdzie Narew szerzej rozlewa się wśród łąk i zarośli.
Po zejściu z wieży zatrzymujemy się pod wiatą, a po chwili zanurzamy się w trzcinowisko. Drewniana kładka podobna do tej między Śliwnem a Waniewem, tyle że bez ruchomych przepraw prowadzi wśród trzcin i podmokłych łąk. Ta trasa bez kładki byłaby dostępna chyba tylko dla łosi i bobrów. A dzięki kładce możemy zachwycać się pięknem przyrody w samym sercu Narwiańskiego Parku Narodowego.

Na koniec dzieci biegną do ogródka edukacyjnego w parku przy dworku. Wspólnie oglądamy które ptaki jakie gniazda budują i dopasowujemy liście drzew do ich pni, owoców i kształtu korony drzewa. Wracamy z myślą, że można by tu kiedyś nawet przenocować, bo przecież jest wyznaczone miejsce do biwakowania.
Wtorek – nadal interesuje nas dolina Narwi. Rano jedziemy do Europejskiej Wsi Bocianiej przy dworku Pętowo. Zdążamy w ostatniej chwili. Młode bociany już ćwiczą latanie. Jeszcze kilka tygodni i odlecą do ciepłych krajów, a wtedy zwiedzanie musielibyśmy odłożyć do wiosny. Oglądamy gniazda z jednej wieży widokowej i łąki służące za żerowisko z drugiej.

Męska część wycieczki naciska, żeby jak najszybciej znaleźć się na zamku. Wiadomo, odzywa się krew rycerska. Zatem przenosimy się do Tykocina. Czekając na przewodnika spacerujemy po dziedzińcu zamkowym. Potem zwiedzamy po drodze słuchając informacji o kolejnych właścicielach zamku aż do obecnego, który współcześnie odbudował zamek.
W międzyczasie deszcz rozpadał się na całego, więc na tym kończymy wycieczkę. Niestety aparat odmówił posłuszeństwa, a że okolice dobrze nam znane, więc nie walczyliśmy mocno i z tego dnia zdjęć nie ma.



Środa – pakujemy się na dłuższy wyjazd, ale to już zupełnie inna historia…