Dzień 10 – Nie tylko powrót do domu

Trzeba myśleć o powrocie do domu, a tymczasem zrobiła się piękna pogoda. Pakujemy bagaże. Dzieci dobrze bawią się na podwórku. Tatuś ich pilnuje. Ja „urywam się” na pożegnalną wycieczkę.
Trasa: Mierkinie – Stara Hańcza – Dzierwany – Cisówek – Łopuchowo – Błaskowizna – brzegiem jeziora Hańcza – Stara Hańcza – Mierkinie (około 16 km).

Przez pierwsze dwie godziny nie spotykam żywej duszy. Dopiero koło Łopuchowa widzę jednego biegacza i dwoje rowerzystów. W Błaskowiźnie jest już dużo ludzi, bo mijam kąpielisko, a później liczne po tej stronie jeziora bazy nurkowe. Podobno jezioro Hańcza to świetne miejsce do nurkowania. Ścieżka nad samym brzegiem jeziora to oczywiście „to, co tygryski lubią najbardziej”. Po drodze tylko małe odejście w bok, żeby zobaczyć „Głaz graniczny”, który rzeczywiście jest ogromny. Robię pętlę pokonując fragmenty szlaków znakowanych różnymi kolorami i w Starej Hańczy trafiam na kąpielisko tym razem wypełnione po brzegi. Potem szybko idę na ostatni obiad i wracamy do domu.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze w Wiosce Darów Lasu w Kopcu. Tu liczymy Jagodowych Królewiczów i Panny Borówczanki. Wchodzimy do ula i wielkiego mrowiska, żeby poznać zwyczaje pszczół i mrówek. Dostajemy ostatnie pieczątki na Karty Wędrowców, bo to już ostatnia wioska krasnoludków na Baśniowym Szlaku. Mamy komplet materiałów i możemy odczytać hasło z otrzymanych w poszczególnych punktach pieczątek z literkami. Jakie to hasło? Oczywiście nie napiszę , żeby nie odbierać innym przyjemności odkrywania.

Najlepszą zabawą okazuje się wodna budowla. Obieg wody w naszej rodzinie jest następujący: starsze dziecko bawi się pompowaniem wody, młodsze bawi się tam gdzie woda wypływa. Na koniec jest bardziej mokre niż przez ponad tydzień pobytu nad jeziorem. Cóż, dzieci są albo czyste, albo szczęśliwe. Przebieram swoje najszczęśliwsze na świecie dziecko w suche ubrania i wieczorem docieramy do domu.



W ramach podsumowania: Autorką wszystkich pysznych obiadów, o których wspominałam trochę „między wierszami” w swoich relacjach była Pani Danusia, od której na pożegnanie dostaliśmy jeszcze słoik marynowanych opieńków (gospodarstwo agroturystyczne Mierkinie 5).