Mroźne Pilsko

Od naszego ostatniego spotkania minęło kilka tygodni, toteż nagadać się było ciężko, gdyż przy ostatnim spotkaniu nie miałyśmy okazji 🙂 Edytka również jest górskim łazikiem i opowiadała mi o swoich Bieszczadach, które są jej azylem od cywilizacji i codzienności, ja z kolei poopowiadałam jej co nieco o moich wyprawach...były też również wspominki wspólnych górskich uniesień i wspomnienie Bieszczad, w których się poznałyśmy 🙂 Z Żywca do Korbielowa ruszyłyśmy punkt 9. Im bliżej naszego startu wędrówki tym aura na około zaczęła się zmieniać diametralnie. Z deszczu w śnieg...już nam się buźki uśmiechnęły, że w końcu znalazłyśmy zimę tego roku.
Nasza trasa rozpoczęła się szlakiem żółtym, którym jeszcze nie szłam, więc tym bardziej byłam ciekawa jak będzie nam się wędrować. Dodatkowo zrobiłam sprawdzian moim nowym butom...w końcu trzeba je rozchodzić, bo III Wyrypa Zimowa tuż tuż...z nogi na nogi wędrując żółtym szlakiem śnieżku nam przybywało. Zimowa aura nie dawała co prawda mega widoków im wyżej się znajdowałyśmy, ale pełne nadziei jednak liczyłyśmy, że uda nam się cokolwiek zobaczyć.

Po krótkim odpoczynku na herbatkę w mgnieniu oka doszłyśmy do Hali Miziowej. Patrząc w stronę Pilska wiedziałyśmy, że aura na górze do najprzyjemniejszych nie należy, ale gdyby warunki się pogorszyły zdecydowanie wracamy. Po przerwie w schronisku o dziwo strasznie pustym, ruszyłyśmy ponownie żółty szlakiem w stronę szczytu.
Wąskie ścieżynki prowadzące w górę były nawet w miarę solidnie wydeptane, ale zdradziecki lód czaił się w niektórych miejscach, toteż trzeba było zachować szczególną uwagę żeby nie zaliczyć gleby albo baranka w dół.

Powyżej 1400 m wiatr zaczął nas smagać swoim mroźnym oddechem, a kosówka pokryta była grubą warstwą zmrożonego lodu. Widoki przysłoniły śniegowe chmury, co uniemożliwiało nam podziwianie pięknych widoków. Na szlaku czarnym dochodzą do nas inni turyści, a na Pięciu Kopcach jest ich już nieco więcej 🙂 Oni rozpoczęli już schodzenie, a nam do szczytu zostało jeszcze 15 minut.
W totalnym zamgleniu przemierzałyśmy ostatnie metry prowadzące nas do celu. Na szczycie no cóż-szybka sesja kilku fotek i ucieczka z tego mroźnego miejsca.



Postanowiłyśmy zejść na Miziową szlakiem czarnym żeby nie powtarzać trasy. Ku naszemu nieszczęściu szlak był oblodzony, więc schodzić musiałyśmy po świeżo nawianym śniegu żeby uniknąć upadku. W drodze do schroniska miejscami zapadałyśmy się po kolana i to na zasadzie Edzia wyciąga mnie, a za kilka kroków ja ją 🙂 szkoda, że nie miałyśmy nic na czym mogłybyśmy zjechać w dół. Miałybyśmy jeszcze lepszą frajdę z naszego zejścia 🙂
Od schroniska odbijamy na szlak zielony idący przez Halę Jałowcową na której mamy lekki rozstrój, gdzie iść dalej...ośnieżona łąka i zero tyczek wyznaczających bieg szlaku lekko nas zaniepokoiła. Zasugerowałyśmy się lekko, zasypanymi już śladami turystów którzy szli tego samego dnia tą trasą. I na szczęście dobrze zrobiłyśmy 😉

Czas nas naglił bo było już przed 14, a przed nami jeszcze sporo kilometrów. Mijamy drogowskaz kierujący turystów do Bazy na Hali Górowej i dalej prowadzący nas szlak kieruje nas w stronę Góry Gawory. Schodząc tym szlakiem naszym oczom w końcu ujawniają się piękne widoczki, a chmury na niebie tworzą wspaniałą grę barw...chwilo trwaj wiecznie! Kilka fotek i schodzimy na Halę Uszczawne, gdzie ponownie nie wiemy jaki obrać kierunek...po raz kolejny ratują nas ślady na śniegu.
Odwracamy się co jakiś czas by obserwować złowrogie ciemne chmurzyska sunące w naszą stronę...oby tylko zejść na niebieski 😉 Chociaż z tym niebieskim to wcale nie łatwa sprawa...zamiast rozpocząć się od kropeczki on dalej skręca w dół razem z czarny...znowu bierzemy w dłonie mapę i zastanawiamy się co jest grane...dochodzi 15...zdecydowanie mapa mówi odbijamy w prawo i tak też robimy.

Na tym ostatnim odcinku szlak schodzi ostro w dół. Mijając ostatni strumyczek i wchodząc już na prostą asfaltową drogę zorientowałam się, że nie mam aparatu...musimy zawrócić...ostatnie zdjęcie robione było przy rozstaju szlaku czarnego i niebieskiego więc gdzieś na tym odcinku musiał wypaść. Czasówka życia chyba to była, bo wlazłyśmy tam szybciej niż zeszłyśmy 😉 Aparacik wisiał sobie na krzaczku i czekał na znalazcę 🙂
Dochodziła 16...w mroku schodzimy do Korbielowa, ściągamy ubłocone buty i wracamy do Żywca. Zostawiamy za sobą Księżyc, ciemny las i Pilsko. Warunki na szczycie trudne, w sumie to pierwszy raz takie miałam i wiem, że zimą w górach nie ma żartów. Pokora przede wszystkim! Do zobaczenia na szlakach w Nowym Roku 🙂
Link do trasy: http://www.planetagor.pl/places/application/TrialPage.php?ID=8217



Link do galerii: http://plus.google.com/u/0/photos/105850730819131927295/albums/6101327408130530993

PS. Witam wszystkich ponownie po dłuuuuugiej przerwie 🙂