Wąwóz Homole w Pieninach –jesiennie

Wąwóz Homole, przepiękny krajobrazowo, położony w tzw Małych Pieninach. Zbudowany ze skał wapiennych ; analogicznych jak na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Pochodzą bowiem z okresu Jury i Kredy.
Wybraliśmy się tam podczas ostatniego listopadowego krótkiego wypadu w góry. Pogoda była taka typowo poźno-jesienna. Mgły, spora wilgotność powietrza.
Niewątpliwym plusem wyprawy było to, ze na parkingu pod Homolami było puściuteńko. Nie było ani jednego auta. Cała infrastruktura turystyczna zamknięta dosłownie i w przenośni na kilka spustów. Wielkie kłódki wiszące na różnego rodzaju obiektach małej gastronomii, brak parkingowego zbierającego opłaty.
Po prostu „sezon zerowy”, jak mawiała góralka, u której wynajmowaliśmy kwaterę!
Mgiełka kładła się na okolicznych skałkach. Wokół panowała cisza.

Niezrażeni ruszyliśmy w kierunku celu naszej wyprawy Wąwozu Homole.
Trzeba było stąpać ostrożnie, bowiem kładąca się prawie tuż nad ziemią szadź i mgła powodowała, ze dno wąwozu było mocno śliskie. Pięknie wije się w wąwozie potok Kamionka, malowniczo od wieków drążąc skały i skałki. Ze względu na to, że potok płynie raz z jednej, raz z drugiej strony wąwozu, w Homolach pełno jest mostków i kładek. Ciekawie to wygląda na dnie tej pienińskiej kotlinki. Mostki najpierw drewniane, w części wąwozu wymienione , na lekkie metalowe – ładnie wkomponowane w całość.

Idąc tak powolutku, usiłując robić foty wysokich, wapiennych, porośniętych gdzie -niegdzie lasem ścian wawozu (w niektórych fragmentach nawet na 120m) podziwiamy otoczenie. Zastanawiam się, jak ślicznie musi tu być w dobrej widoczności i pełnym słońcu,…? Nie mniej jednak teraz też wygląda to malowniczo i bardzo ciekawie!
Wspinamy się coraz wyżej schodkami i kładkami, lecz widoki zamiast być lepsze, niestety kryją się we mgle.
Wracając sądzimy, że może nie jesteśmy tu sami i w drodze powrotnej napotkamy takich jak my jesienno-listopadowych turystów. Mylimy się jednak. Poprostu nikogo nie ma oprócz nas na szlaku. Na parkingu samotnie (nadal) stoi nasze auto.



Wracamy, pełni wrażeń choć nieco głodni i zziębnięci. Warto było się wybrać 🙂
