Nie tylko na zaporze w Goczałkowicach
Wczoraj zamiast jak planowaliśmy na Industriadę ,postanowiliśmy odwiedzić Goczałkowice -Zdrój . Oprócz bajecznie kolorowych Ogrodów Kopias , odwiedziliśmy część uzdrowiskowa i Zaporę na Jeziorem Goczałkowickim.
Zaporę - aż wstyd się przyznać – odwiedziliśmy po raz pierwszy, choć to od nas zaledwie 50 km . Znamy zapory w Solinie, Pilchowicach, nad Jeziorem Nyskim czy Otmuchowskim, a na tę w Goczałkowicach pojechaliśmy dopiero wczoraj . Owszem wcześniej bywaliśmy nad brzegami jeziora , lecz nigdy na koronie zapory.
Jezioro Goczałkowickie , to sztuczny zbiornik, który powstał przed prawie 60-laty, w 1956 roku. Jest on uważany nie tylko za zbiornik retencyjny - przeciwpowodziowy ale też jako rezerwa wody pitnej dla Śląska. Muszę przyznać , że gdy wczoraj patrzyłam na kolor tej wody ….brrr to jakoś nie bardzo przypomniało to wodę , raczej brudnawą ciecz o bliżej nieustalonym kolorze . Widać technika uzdatniania wody jakoś daje sobie z tym radę !
Z tego co dowiedziałam się z tablic informacyjnych , postawionych nad brzegiem zbiornika , to w 2003 roku, znacznie zmodernizowano i przebudowano koronę zapory. Teraz od tamy w Goczałkowicach, można po betonowej koronie zapory, przespacerować lub przejechać rowerem czy na rolkach aż do niedalekiej miejscowości Zabrzeg . Betonowa część spacerowa zapory i fragmentu wzmocnionej lini brzegowej ma prawie 3 km. Sporo 🙂 a jakie widoki fajne z jednej strony las , z drugiej ogromna tafla wody 🙂
Tuż przed zaporą , jest umiejscowiona niewielka stacja meteorologiczna , która działa w ramach projektu Ekotama. Można się tam umówić na grupowe zajęcia edukacyjne a w stacji znajduje się m.in. urządzenie o nazwie detektor burzy. Pewnie to ciekawe ! Niestety w dniu wczorajszym , w stacji Ekotama była tylko …ochrona.
Pogoda zmieniała się jak w kalejdoskopie !Toteż nad tamą i jeziorem , w szybkim tempie zaczęły gromadzić się ciężki , granatowo - szare chmury. Zerwał się silny wiatr, a fale uderzające o betonowe nadbrzeże zaczęły wydawać głośny.....hmmm złowrogi (!?) w każdym razie dziwny dźwięk.
Zrobiłam kilka fot i już w spadających , ogromnych kroplach deszczu wiedliśmy do auta. Tam przeczekaliśmy , dosłownie oberwanie chmury, fakt kilkuminutowe zaledwie lecz bardzo intensywne.
Po deszczu nie wróciliśmy już na tamę lecz udaliśmy się w okolice Parku Zdrojowego, na spacer. Podziwialiśmy starodrzew i zabytkowe pawilony sanatoryjne. Stąpaliśmy powoli, omijając kałuże.
W sumie udała nam się ta turystyczna sobota , mimo, że pogoda płatała nam różne niespodzianki 🙂