Morza szum, ptaków śpiew , złota plaża…po sezonie :)

Zastanawiam się, skąd w Polsce bierze się przekonanie, że jeśli jechać nad morze - to koniecznie w lipcu lub sierpniu ? Oczywiście nie mam nic przeciwko jeżdżeniu nad Bałtyk w sezonie letnim . Wolę jednak zdecydowanie gdy nie ma tłumów , gdy spokojnie można nacieszyć się nadmorskim krajobrazem, w ciszy i spokoju ! Powędrować brzegiem morza czy promenadą , wtedy gdy człowiek nie potyka się dosłownie jeden o drugiego . Lubię podziwiać , zwiedzać wszystko wokół niż „smażyć się „ na plaży i przeciskać się miedzy straganami , które zbyt często mają w swej ofercie towar , który można spotkać , w każdym praktycznie zakątku naszego kraju…zdecydowanie taniej 😉

Toteż właśnie w listopadzie udało mi się być nad morzem ! Po przejechaniu ponad 600km , byliśmy na miejscu. W Mielnie, miejscowości województwa zachodniopomorskiego . Mielno i Unieście właściwie zlały się w jeden kompleks , ciekawego i bardzo atrakcyjnie położonego (chciałoby się napisać miasteczka) lecz administracyjnie jest to wieś , a zarazem piękne letnisko nad Bałtykiem . Malowniczo położone , jakby na cyplu – niewielkim relatywnie pasie ziemi między morzem a Jeziorem Jamno .
O Jeziorze Jamno, napiszę innym razem, teraz chciałam skupić się na nadmorskim brzegu, za którym tęskniłam . Wiadomo bliżej mam w góry i tam bywam częściej…

Mielno ma szerokie piaszczyste plaże . Wzdłuż większej części miejscowości tuż za wydmami ciągnie się spacerowa promenada , z niej wiele dojść do plaży oraz kilka platform widokowych . Są też (w kilku miejscach) podjazdy dla niepełnosprawnych czy dziecięcych wózków .
Samo Mielno to taki nadmorski –rzec można – mariaż nowoczesności z tradycją . Obok dawnych domków rybackich czy przedwojennych willi powstało mnóstwo ośrodków wypoczynkowych . Piękne kompleksy hotelowe ze SPA , domy wczasowe , sanatoria , ośrodki sezonowe głównie domki czy kwatery prywatne . Nie brakuje pól namiotowych czy ośrodków , w których można wynająć na sezon przyczepę…. czyli co kto lubi lub może po prostu na każda kieszeń .



Obecnie działa zaledwie kilka hoteli i pensjonatów . Otwartych jest parę kafejek , restauracje chyba tylko dwie . I stop ! Reszta jakby zapadła w letarg . Zamknięte. Nieczynne ! Jeśli nie do lata , to pewnie do majówki…

Jedynie błękit morza niezmienny . Na horyzoncie zlewający się niemal z błękitem lub szarością nieba . Fale rozbijają się o brzeg . Mewy i alki latają tuż nad brzegiem , przesiadając chwilami na drewnianych falochronach . Jest pięknie . Chłonę widoki ; nie wiem bowiem , kiedy znów dane mi będzie , tam być ?!
Turystów niewielu . Każdy kto pojawi się na głównej promenadzie obowiązkowo robi fotkę z morsem , a właściwie pomnikiem takowego . Wieczorem promenada , w grze świateł , z wielu latarni nabiera dodatkowego uroku . Chodzę już o jednej kuli , spacerowałam , ile tylko mogłam . Super !

Oczywiście , jak na krajtrotera przystało, odbylam parę wycieczek po okolicy . Nie omieszkałam być w zabytkowym Słupsku ; spotkałam się z Danusią 🙂 , z czego obie bardzo ucieszyłyśmy się ... lecz to już zupełnie inna opowieść 🙂


