Na Gubałówce – późnojesienny weekend w Zakopanem

Późna jesień, to może nie najlepszy czas na wjazd , lecz dla krajtrotera w sumie każda pora jest dobra. Toteż udało nam się na nieco przedłużony weekend wybrać się do Zakopanego. Już sama trasa długości około 180 km nie nastrajała optymistycznie .Jechaliśmy ponad 4 godziny, choć drogi suche i czarne. Po drodze roboty drogowe, korki, przewężenia, jakiś wypadek a więc policja i lawety…uffff. Dotarliśmy w końcu.
Dziś, „obowiązkowy" spacer po Krupówkach, w kierunku targu pod Gubałówką . Gdy już tam byliśmy , wpadliśmy na pomysł, iż może wjedziemy na Gubałówkę! Fakt byliśmy nie raz lecz już trochę czasu od ostatniego pobytu na Gubałówce upłynęło.

Gubałówka , to nazwa nieobca zapewne każdemu , nie tylko tym, którzy bywają w Zakopanem. Góra (czy jak powiedział , z lekką pogardą sprzedawca oscypków - „jakieśik wzniesienie bo góra to może być np Giewont) , choć faktycznie o bardzo łagodnym podejściu, o wysokości 1132 m.n.p.m. Jednak większa frajda to wjechać na Gubałówkę kolejką .
Kolejka na stoku Gubałówki , której historia liczy już prawie 80 lat oddana została do użytku tuż przed II Wojną Światową, w 1938 roku. Trudno uwierzyć ale wybudowano ją zaledwie w 168 dni. Kolejka jest terenowo- linowa. Analogiczne kolejki jeżdżą np. na Górę Żar w Beskidzie Żywieckim czy na Górę Parkową w Krynicy…. Jednak ta na Gubałówkę, w stolicy Tatr jest niepowtarzalna !

Na górze po wyjściu z kolejki okazało się ,ze na górze jednak strasznie wieje i mimo, iż temperatura plusowa, to ta odczuwalna jednak znacznie niższa. Ubieramy czapki, rękawice. Dobrze, że były w plecaku. Spacerujemy i –jak wszyscy wokół- robimy foty, głównie panoramy Tatr. Dobrze widać w oddali Giewont, choć foty bez słońca może nie są aż tak zachwycające. Nie mniej jednak . Majestat Tart zawsze zachwyca. W górnych partiach gór widać śnieg.
Na Gubałówce są li tylko resztki błota pośniegowego. Wszędzie stoiska, z czymś co niekoniecznie z góralszczyzną, mnóstwo knajpek, punktów gastronomicznych, wielka beka z grzańcem, ba …nawet dla chętnych na przejażdżkę oczekuje koń... Ot komercja. To już nie to Podhale co kiedyś.



Zmarznięci dosć mocno ,zjeżdżamy kolejką na dół. Wracamy na naszą kwaterę. Towarzyszy nam padający deszcz ze śniegiem. Może pogoda będzie bardziej łaskawa? Pozdrawiam z Podhala 🙂
