Do Schroniska Opaczne z Przełęczy Przysłop
Tak piękną niedzielę jak była tego dnia aż grzech przesiedzieć w domu. Wyciągnęłam rodzinkę do Zawoji w Pasmo Jałowieckie. Wprawdzie na szczyt Jałowca nie dotarliśmy ale za to widoki na Babią Górę mieliśmy cudne. Kilka lat temu byliśmy na Jałowcu i w Schronisku Opaczne zimą i strasznie mi się spodobał stamtąd widok na Babią. Teraz chciałam to pokazać dzieciom .Wybrałam żółty szlak z Przełeczy Przysłop na wysokości 661 m n.p.m.
Najmłodsza córcia, dwu i pół letnia, która cieszyła się na myśl o pieczątce ze schroniska, myślała że ją dostanie już po wyjściu z auta. Ale po wytłumaczeniu, że najpierw trzeba tam dojść "spacerkiem" bardzo żwawo ruszyła do przodu machając przy tym uroczo rączkami. Tempo miała bardzo fajne przez dłuższy czas, aż miło było patrzeć. Cały szlak przebiega raz pod górkę raz górki gdyż po drodze pokonuje się trzy szczyty. Największe przewyższenie jest na pierwszy szczyt Kiczora 905 m n.p.m. Na krótkim odcinku mamy do pokonania 240 metrów do góry. Ale jak Iza dała rady na tych swoich małych nóżkach się wspiąć to każdy da radę. W nagrodę już po kilku metrach podejścia rozciąga się cudna polana, z której rozciąga się panorama okolicy. A nie jest to ostatnia polana a jedna z pierwszych rozsianych wzdłuż całego szlaku.
Na szczycie Kiczory możemu podziwiać już naszą królową Beskidów jeszcze zatopioną w śniegu. Tam spotkaliśmy rodzinę z dziećmi. Nasza Iza poszła podzielić się paluszkiem z dziewczynką, która była w podobnym wieku. No i było jej smutno, że ona nie idzie z nami. Na szczęście myśl o zbliżającej się pieczątce oddaliła jej myśli o oddalającej się koleżance. Gdzieś od tego miejsca też trochę straciła swojej werwy w wędrowaniu więc szła trochę na nóżkach trochę na naszych rączkach. Ale broń boże dla nas niestety w nosidle.
Po zejściu z Kiczory gdzie szlak prowadzi przez las doszliśmy jak dla mnie do najpiękniejszego miejsca na szlaku, do przysiółka Szczurkówka. Ze starszą córką od razu chciałyśmy tam zamieszkać. Babia Góra w całej okazałości od podnóża po czubek, Zawoja u jej stóp i przysiółek z kilkoma domami rozsianymi na wzgórzu. Coś pięknego. Już wtedy sobie obiecałam, że w drodze powrotnej zatrzymamy się tam na przerwę. Pieczątki czekają trzeba więc pokonać kolejny szczyt Arcygłówkę 878 m n.p.m. i Solniska 883 m n.p.m. Tu już przewyższenie nie są takie duże, więc idzie się bardzo przyjemnie. Choć oczywiście z małym dzieckiem trzeba trochę czasu doliczyć, ale po co się spieszyć, kiedy takie chwile są na wagę złota.
Tu dochodzimy do Przełęczy Kolędówki i kolejnego przysiółka ostatniego przed schroniskiem. Teraz już tylko ostatnie podejście na szczyt Kolędówki 883 m n.p.m. , który jest zalesiony i po gdzieś dwudziestu minutach dotarliśmy do ścieżki prowadzącej do Schroniska Opaczne, ku wielkiej uciesze córuni. Oczywiście pierwsze co to musiała być kupiona kartka by podpić pieczątki. W sumie wejście zajęło nam 3,5 godziny, gdzie z mapy wychodzi około 2 godzin. Ale najmłodsza dała rady i to częściowo sama. Posiedzieliśmy przy schronisku z godzinkę. Spokojnie zjedliśmy obiad,wypiliśmy kawę, Iza pobawiła się w piaskownicy, posiedzieliśmy przy ławce z widokiem na Babią i Jałowiec. Relaks i nacieszenie się chwilą.
I niestety trzeba było w końcu wstać i ruszyć w drogę powrotną, ktorą o dziwo Iza przeszła większą część sama. Wolała iść niż siedzieć w nosidle, a zdrzemnęła się pięć minut u mnie na rękach i to wystarczyło by mieć siłę na wędrowanie i nawet na wygłupianie się. Tak jak sobie obiecałam zatrzymaliśmy się na polanie za Arcygłówką, by ostatni raz cieszyć się z tego pięknego dnia spędzonego w górach. Obiecaliśmy dzieciakom lody, więc Iza znowu miała swój cel i nogi same ją niosły, a od czasu mamy lub taty.
Następnego dnia na pytanie dziadka jak było na wycieczce, odpowiedziała, że ciężko. Ale na pytanie czy idziemy po pieczątke do kolejnego schroniska, to odpowiedziała że tak i nawet chciała iść od razu, teraz. Więc do następnego