Przez dolinki podkrakowskie na rowerze

Dolina Bolechowicka

Ilekroć chodziliśmy po dolinkach podkrakowskich to zawsze towarzyszyła mi myśl że fajnie by było przejechać przez nie na rowerze. Realne to się stało w tym roku i właśnie spełniłam moje plany. Pojechaliśmy pociągiem do Zabierzowa i stamtąd ruszyliśmy na początek w kierunku Doliny Bolechowickiej. Przekroczyliśmy po raz drugi okazałą Bramę Bolechowicką i zaczęliśmy nasza pierwszą jazdę ekstremalną bo dla mnie na pewno taka była. Wąska ścieżka, strumyk obok i przejażdżki przez niego, niejeden raz strome podjazdy właśnie przez tą wąską ścieżkę. Podsumowując, to przez tą dolinkę połowę drogi niestety rower prowadziłam, a przy jeździe parę razy byłam zbyt blisko drzewa. Ale udało się i wyjechaliśmy na szczyt gdzie już mogliśmy dopatrzyć się w oddali następny nasz cel.
Dolina Kobylańska

I tak wjechaliśmy do Doliny Kobylańskiej. Tym razem na szczęście był to zjazd a nie podjazd. Jest to dolinka w której byłam pierwszy raz i bardzo mi się spodobała. Skały są tam pięknie wyeksponowane bo nie zasłaniają ich drzewa, a na górę jednej z nich prowadzą schody do małej kapliczki w skale. Drogą przez którą przepływa rzeka wyjechaliśmy z doliny i skierowaliśmy się ku następnej i jednocześnie ostatniej którą nam się wtedy udało przejechać.



Nawet nie wiedzieliśmy że między dolinkami są takie małe odległości, bo drogą przejeżdżaliśmy około 15 minut pomiędzy nimi. Następną po drodze mieliśmy dolinę Będkowską, gdzie zatrzymaliśmy się na wspaniały obiad przy łowisku. Siedząc nad tamtejszymi stawami zajadaliśmy smaczną rybkę. Fajnie siedziało ale do domu nam jeszcze trochę zostało więc przejechaliśmy dość szybko przez dolinkę i przed polem namiotowym skręciliśmy w ulicę Grzybową, która po chwili zaczęła piąć się w górę. I znowu było raz pod górkę raz z górki, bo dotarliśmy do miejscowości Szklary na wzniesienie nad kościołem. Zawsze się zastanawiałam jak jest tam na tej górze nad kościołem z krzyżem. Do krzyża wprawdzie nie dojechaliśmy ale za to widzieliśmy krówkę. Zjechaliśmy z tej dość stromej górki, wyjechaliśmy przed kościołem i przeszliśmy na drugą stronę drogi by tam znowu zobaczyć stromy podjazd. Szlakiem chcieliśmy dojechać do doliny Racławki, prowadzi on tam przez pola i niestety się pogubiliśmy bo tam nie trafiliśmy, a za to dojechaliśmy do Racławic. Zmęczenie zaczynało nam dawać o sobie znać więc postanowiliśmy zostawić sobie już tą część wycieczki na następny raz. Wybraliśmy więc najkrótszą drogę powrotną przez Krzeszowice, gdzie wjechaliśmy do Puszczy Dulowskiej i tam już prosto do domu.