Na Kasprowy Wierch przez Halę Gąsienicową a wieczorem Zakopane

Z Kuźnic wyszliśmy dość łagodnym szlakiem żółtym Doliną Jaworzynki. Doszliśmy do Przełęczy między Kopami, gdzie jest panoramam na Zakopane, Gubałówke, Giewont. Od tej przełęczy idąc w kierunku Murowańca można podziwiać widok na całą Hale Gąsinicową, Świnice, Kościelec. Prowadzi tam szlak niebieski do schroniska Murowaniec na wysokości 1500 m n.p.m., które jest najstarszym istniejącym schroniskiem w Tatrach polskich.

Od schroniska mieliśmy jeszcze tylko podejść pod Staw Gąsienicowy i wrócić, ale synek kupił sobie monetę pamiątkową z tym że z Kasprowym Wierchem. Poddał więc propozycję żeby go zdobyć, skoro już ma tą monetę to powinien na nią zasłużyć. I tak po dwóch i pół godziny marszu, a ośmiu dnia poprzedniego zdecydowaliśmy że idziemy dalej. W końcu to "niedaleko". Zaczęło przybywać trochę chmur i szczyty co jakiś czas były we mgle ale to też ma swój urok.
Kasprowy Wierch - 1987 m n.p.m.

Więc ruszyliśmy w kierunku Kasprowego żółtym szlakiem, który początkowo biegnie łagodnie. Po chwili dochodzi się do miejsca skąd już widać punkt docelowy - Kasprowy, wtedy mogliśmy też oglądać taniec chmur wokół niego. Ja z kolei z sentymentem patrzyłam na Kościelec 2155 m n.p.m. i na Świnicę 2301 m n.p.m., na które to szczyty weszliśmy z mężem jakieś 15 lat temu, szczególnie Kościelec na który prowadzi szlak po skosie i zygzakiem. Kto był to wie o co chodzi
W połowie drogi zaczyna się strome podejście Suchą Doliną Stawiańską już pod szczytem Kasprowego. Jak się idzie to się wydaje że te schody nigdy się nie kończą. Dzieci tam już miały trochę ciężko, musieliśmy często przystawać. Ale gdy po dwóch godzinach już wyszliśmy na prostą, były szczęśliwe i zadowolone. Moneta w kieszeniu nabrała znaczenia i mocy. Na Kasprowym jak okiem sięgnąć cudne szczyty, widoki, byliśmy na dachu świata. Ale chmury się gęściły, a do Kuźnic czekało nas jeszcze 3 godziny zejścia więc trzeba było pożegnać się z Tatrami i ruszać. A zejśćie z Kasprowego może dobić po takiej wędrówce. Ponad połowa szlaku to schody, pamiętam gdy kiedyś szliśmy w drugą stronę to też bardzo mnie zmęczył ten odcinek. Chmury niestety przyniosły jeszcze burze, która na szczęście złapała nas już w lesie a nie wyżej. Peleryny były ale zbyt nie pomogły, choć po burzy wyszło zaraz słońce i było ciepło. Jak przygoda to przygoda. Za to ciekawie wyglądał potok Bystra, z którego parowała woda i nad potokiem unosiła się czarująca mgiełka.



Weekend mieliśmy więc udany: w jeden dzień do Morskiego Oka przez Dolinę Pięciu Stawów, i o dziwo dzieci wieczorem po krótkim odpoczynku miały jeszcze siłę żeby iść przez Antałówke na Krupówki i tam pospacerować, albo biegać przez dziesięć minu w kuli na wodzie. W drugi dzień z kolei byliśmy na Kasprowym Wierchu, a tym razem wieczorem też poszliśmy na spacer na małą Krokiew i tam tata z dziećmi wymyślił super zabawę w zjeżdżanie na tyłku po igliwiu.
Tak więc w wyższych partiach gór dzieci też sobie radzą i są chętni by zdobywać kolejne szczyty tatrzańskie. Syn to już ma całkiem ambitny plan bo już teraz marzy mu się zdobycie Rys. Ale na to jeszcze trochę trzeba poczekać.
