Wakacje w Brennej - Klimczok i Błatnia
Wakacje w Brennej 2008
Był to świetnie spędzony czas, miłe wspomnienia.
W pierwszy dzień zwiedziliśmy Leśny Park Niespodzianek w Ustroniu. Obcowanie tak blisko z sarenkami, danielami, które z ręki wyrywały torebki z ziarnem było niesamowite. Podobnie pokaz lotów ptaków, a w szczególności bielików, które przelatywały tuż nad głowami. Dzieci też mogły się wyskakać na trampolinie i pozjeżdżać na mini tyrolce
Będąc tam zahaczyliśmy też o Równicę. Tam pierwszy raz ja i mąż weszliśmy na park linowy. I chyba z tych parków na których byliśmy ten był najfajniejszy.
Na następny dzień wybraliśmy się na Błatnią szlakiem zielonym z Brennej. Mieliśmy dwa podejścia, bo za pierwszym razem tuż na początku szlaku przyszła burza więc się cofnęliśmy, przeczekaliśmy to na deserze w kawiarni i ruszyliśmy po raz drugi. Było to już pięć lat temu więc wspomnienia się niestety trochę zatarły, ale kojarzę że dzieci oczywiście trochę marudziły jak to mają w zwyczaju tuż po wejściu na szlak. Zawsze jest jakiś przełom, moment że dzieci zaczynają się cieszyć. Tu było to zabaczenie w oddali Rancha Błatnia i hasających przed nim koni. Tam zjedliśmy obiad, córka mogła pooglądać konie, które lubi no i jest tam mały plac zabaw. Siły wprawdzie dzieciom czasem brakowało ale w takich miejscach zawsze za sprawą czarów te siły im nagle wracają i już nie chcą odpoczywać przed dalszą wędrówką.
Od rancha mieliśmy jeszcze z piętnaście minut do schroniska na Błaniej 917 m n.p.m. Niestety widoczność była trochę zamglona, więc panrama była trochę niewyraźna. Zawsze sobie wtedy mówię że po prostu trzeba tu przyjść jeszcze raz.
Drugą wycieczką w góry było wejście na Klimczok, jak się później okazało był to dość ciężki szlak. Ruszyliśmy także z Brennej żółtym szlakiem. Już sam początek był stromy i tak było już prawie na całym szlaku. Po ponad godzinie doszliśmy do Przełęczy Karkoszczonki i Chaty Wuja Toma gdzie zjedliśmy obiad. Idąc stamtąd w kierunku Klimczoka źle popatrzyliśmy na oznaczenia szlaków i po jakiejś pół godziny stwierdziliśmy że się zgubiliśmy i nie wiemy dokładnie w którym kierunku idziemy. Ale niestrudzeni szliśmy dalej choć dzieciaki miały już trochę dość no i ciągle było stromo. Ulżyło nam gdy doszliśmy do szlaku żółtego, który idzie od Błatniej na Klimczok. Byliśmy więc na dobrej drodze tylko trochę wydłużyliśmy sobie drogę, jak się okazało trasą narciarską. Tam na szczęście było już łagodnie i w końcu zdobyliśmy szczyt Klimczoka 1117 m n.p.m.
Jeszcze czekał nas powrót szlakiem czerwonym gdzie są piękne widoki na Skrzyczne i Szczyrk i dalej żółtym. Po pięciu godzinach byliśmy na dole.