Ogrodzieniec - Wakacje z duchami

O organizacji Wakacji z duchami w Ogrodzieńcu dowiedziałam się rok temu na stronie zamku. Wtedy było już za późno i nie było wolnych terminów. W tym roku więc wcześniej zarezerwowałam miejsca dla nas i dla koleżanki z dwójką chłopców. W końcu w grupie raźniej i weselej. Wejście mieliśmy jako pierwsi po 21. A jako że to był sierpień więc na podzamcze wchodziliśmy już w całkowitych ciemnościach. Jadąc tam myślałam, że przewodnik będzie opowiadał historie o zamku a w tle gdzieś w oddali będą przechadzać się duchy. Jednak bardzo się myliłam.
A więc jest to nocne zwiedzanie zamku w grupach około 30 osób. O 21 weszliśmy na podzamcze, zamek był fajnie podświetlony i skierowaliśmy się na dziedziniec zamku by w gospodzie kupić bilety. Przechodząc przez bramę z jej zakamarków nagle wyskoczył mały aniołek i mnich, które już nam narobiły stracha. Z początku myślałam że to dzieci kogoś kto przyszedł także na ten wieczór. Jak się okazało te dzieciątka w wieku około 10-12 lat także tam straszyły. Gdy czekaliśmy na rozpoczęcie zwiedzania nasi chłopcy - wielkie hojraki ciągle robiły podchody do tych dzieci próbując ich wystraszyć. A nam fajnie się oglądało jak duszki co chwilę straszyły nowo przybyłych.
W końcu o wpódo dziesiątej wyszedł do nas mnich i zaczął opowiadać nam historie zamku. Potem wszyscy przeszlśmy wyżej a jedyne światło jakie nam towarzyszyło na całym zamku to porozstawiane na podłodze świeczki. Gdy doszliśmy do pierwszej sali zaczął opowiadać historię o duchu Anzelmie z Józefowa. Krótko mówiąc umarł on na zamku po tym jak Seweryn Boner obiecału mu powrót do domu i odzyskanie wolności jak wykopie studnie i osiągnie poziom wody. Niestety było to niemożliwe na skalne podłoże. Udało mu się to po dwudziestu latach, ale z wyczerpania zmarł. Pod koniec opowieści nagle z ciemnych zakamarków sali wyskoczył garbaty starzec podskakując do nas i krzycząc. Zaczęły się piski i lekki strach.
Pod wieżą spotkaliśmy następnego ducha Olimpie w sukni ślubnej. Kręciła się pomiędzy nami a mnich opowiadał jej historię nieszczęśliwej miłości. Słuchaliśmy jak to się zakochała w rycerzu Kmicie, czego nie aprobował jej ojciec. Olimpia zaczęła wchodzić do wieży. Jej ukochany rzucił się w przepaść, a ona na tą wieść rzuciła się na naszych oczach z zamkowej wieży.
Epogeum straszenia było podczas schodzenia krętymi schodami w dół do piwnic. Szliśmy jako jedni z pierwszych, słyszeliśmy jak poniżej trzaska się krata, ktoś krzyczy. Ale trzeba było iść dalej, sama krzycząc gdy z jednej strony ktoś trzaskał kratą a z drugiej garbaty ciągnął za nogę. Gdy weszliśmy już wgłąb ciemnego korytarza to czułam się faktycznie jak w filmie grozy. Trzaski, krzyki i płaczące dzieci. Gdy już wszyscy przeszli przez wieże nasz przewodnik znowu opowiadał historie zamku. Ja odwróciłam się tyłem do końcówki korytarza oczywiście gdzie panowały ciemności i wtedy nagle poczułam delikatny dotyk na ręce jak powiew wiatru. I wtedy zobaczyłam dzieci duszki, które spokojnie przepłynęły obok nas. Mnie wtedy dech zaparło i ich się najbardziej wystraszyłam z całego wieczoru.Aż przewodnik się ze mnie śmiał.
Mieliśmy już zawracać i schodzić jeszcze niżej gdy z tego samego zakamarka wyskoczył z krzykiem jeden z duchów. W strachu schodziliśmy na dolny dziedziniec pod zamkiem rozglądając się co tu jeszcze wyskoczy.