Wspomnienie słonecznych wakacji - Międzyzdroje

Dzisiaj typowy pochmurny, deszczowy dzień jak to na jesień. Ta złota niestety już minęła. Dlatego z chęcią przejrzałam swoje zdjęcia z słonecznych wakacji, które spędziliśmy z dziećmi po raz pierwszy nad morzem. Choć trafiliśmy tam całkiem niechcąco. Mieliśmy jechać nad jezioro czorsztyńskie, ale w przeddzień wyjazdu zepsuło się auto. Mieliśmy nawet szczęście w nieszczęściu, bo jeszcze dzień wcześniej wróciliśmy z Słowacji, gdzie przejechaliśmy sporo drogi bezawaryjnie i byliśmy niezmiernie szczęśliwi, że to się nie stało tam. Pewnie drogo by nas to kosztowało.
Do następnego dnia miałam jeszcze nadzieję że jakimś cudem auto się szybko naprawi, a tu oczywiście nic z tego. Zatem przed południem zaczynaliśmy obmyślać co tu zrobić. Został tydzień urlopu i bez auta ciężko by nam było go jakoś fajnie spożytkować, więc stwierdziliśmy że może pociągiem nad morze. A że dzieci zawsze marudziły, żeby zamiast w góry jechać właśnie tam to trafiło na Międzyzdroje. M.in. przez to że dało się tam dojechać bez przesiadek, choć i tak te czternaście godzin nas przerażało.

Więc mniej więcej od godziny pierwszej mieliśmy czas żeby się spakować ( cały bagaż w plecakach - masakra), nagAle zdecydować co potrzebne bardzo, a co mniej - z autem nie ma problemu, lepiej woźić niż się prosić. I najgorsze znaleźć nocleg nad morzem na ostatnią godzinę - graniczy z cudem. Jak się okazało domek, który wynajęliśmy był super. Dwie sypialnie, kuchnia, łazienka, koce, parawan, gril, full wypas. Tylko że zamiast około 40 zł, które byśmy zapłacili na polu namiotowym, tu wychodziło 210 zł za dobe. Masakra.
Ale raz się żyje. Domek mieliśmy jakiś kwadrans od centrum, ale za to tuż przy plaży, wystarczyło przejść przez wały. Czekając na domek poszliśmy ten pierwszy raz na plaże. Dla córki był to drugi pobyt nad morzem, a Kuby pierwszy. No i jako pierwszy jak zawsze był w wodzie. I oczywiście od razu się umoczył, ale fajnie było na niego patrzeć jak skacze przez fale i jaką ma z tego frajde.

Wieczorem poszliśmy także na molo wzdłuż plaży i przeszliśmy promenadą gwiazd.
Podczas pobytu tam zwiedziliśmy także zagrodę żubrów, a w ostatni dzień pojechaliśmy do Świnoujścia, co opiszę w następnej relacji.



Najfajniejsze z tego wyjazdu były nasze kąpiele w morzu o zachodzie słońca. Woda wtedy wydawała się dużo cieplejsza. Wchodziliśmy raz, potem chwilę bawiliśmy się w berka na plaży, i po tej gonitwie znowu do wody znowu takiej ciepłej. Dzieciaki też miały frajde z skakania przez fale gdy wchodziliśmy trochę głębiej. Im wyższe tym więcej radochy i adrenaliny. Oczywiście cały czas z nami.
Dzieci miały jeszcze jedną tradycje. Jagoda zawsze jadła na plaży kukurydze, a Kuba naleśniki i popcorn. Nasłuchiwali tylko kiedy usłyszą: popcorn, kukurydza, naleśniki.

No i niestety na koniec znowu czekała nas podróż pociągiem. Ciekawe czy doczekamy się czasów gdy będzie to przyjemnością, a nie mordęgą.
