Dolina Dłubni - Jura Krakowsko - Częstochowska

Szukałam na niedzielną wycieczke miejsca na Jurze, gdzie jeszcze nie byliśmy, a jest to już coraz trudniejsze. Padło na znalezioną na mapie Dolinę Dłubni. Spacer zaczęliśmy w Małaszycach Górnych i podążając szlakiem czarnym obok cmentarza doszliśmy do Wąwozu Ostryszni. Ukazały nam się tam formacje skalne na miare innych bardziej popularnych dolinek. Gdyby wyciąć tam drzewa mielibyśmy ciąg majestatycznych ścian skalnych. Jest tam m.in. Sanatorium, Fortepian, Kowadło, Organy. Można iść normalnie ścieżką, albo tak jak my trochę się wspiąć po zboczu skał by dojrzeć ich wszystkie zakamarki, zajrzeć do każdej dziury, popatrzeć w górę by poczuć się małym.
Gdy kończą się skały dalej szlak prowadzi przez las by w końcu wyjść na otwartą przestrzeń - na pięknie zagospodarowane pola. Tam niestety było trochę błota, ale po chwili znowu znaleźliśmy się w lesie. Doszliśmy tak do drogi głównej i dalej do zespołu dworskiego, który niestety jest zamknięty dla turystów, gdyż jest w prywatnych rękach. Mogliśmy go ledwo zobaczyć przez płot. Piękny i zadbany.

Za dworem poszukaliśmy drogi by trochę na skróty na drugą stronę drogi i potoku Dłubnia. Na zmysł orientacji dotarliśmy do potoku i do niebieskiego szlaku idącego przez Dolinę Dłubni. Potok początkowo wije się przez pola, by potem kluczyć przez las. Po drodze natrafiliśmy na opuszczony domek wiejski i stodołę. Zawsze jestem ciekawa takich miejsc więc przez haszcze się tam przedostaliśmy. W domku znajdowały się jeszcze ramy strarych łóżek, zdjęcie ślubne starodawne takie jakie miała moja babcia, piękny piec kaflowy z przypieckiem, niestety już prawie zrujnowany. Aż żal było patrzeć na to gospodarstwo tak popadające w ruinę. Bo sceneria tam była piękna. Wkoło las, tuż obok potok, cisza, spokój, pustkowie przy drodze polnej.
Spaceru wyszło około 13 km, przeszliśmy to w trzy godziny ale było to przyjemne spędzenie czasu. No i nie spotkaliśmy nikogo na szlakach inaczej jak np. w Ojcowie.
