Rabko zimowo - pod Maciejową

Było to podczas ferii. Wybraliśmy się do Rabki. Nocleg mieliśmy tuż pod wyciągiem na Maciejową. Trochę pojeździłam na desce, a dzieciaki wytarzały się w śniegu za wszystkie czasy i pozjeżdżały na sankach ile tylko mieli siły by wchodzić pod górkę. Byliśmy także na spacerze po Parku Zdrojowym. Wprawdzie na placach zabaw się zbytnio nie pobawili, ale w zimie taki park także wygląda ciekawie.
Ale najfajniejsze z tego wyjazdu było wejście czarnym szlakiem spod wyciągu na Maciejową 852 m n.p.m.. Pod górę to dzieciaki się mocno nastękały. A bo po co wogóle tam idziemy, a że za gorąco, za daleko. Szlak prowadzi początkowo w lesie, gdzie zima i narciarze stworzyli ze ścieżki coś ala tor bobslejowy, rynne. No i te drzewa obciążone czopami śniegu są przepiękne. Gdy doszliśmy do górnej stacji wyciągu mogliśmy zobaczyć całą okolice i pobliskie góry. Podobnie na szczycie przy schronisku, gdzie już dzieciom się trochę spodobało bo się fajnie grzązło w gdzieniegdzie metrowych zaspach. W schronisku obiad i coś ciepłego na rozgrzanie. Szliśmy tam niedługo bo do godziny, w lecie jest pewnie szybciej. Choć zimą chyba jest szybciej idąc w dół. Otóż wzięliśmy dzieciom sanki i jabłuszko. A że ścieżka była jak tor saneczkowy, więc dzieciaki migiem zjechały na dół tą rynną, aż ich nie mogliśmy dogodnić. Miały z tego niesamowitą frajdę i jak tam nie chciały wchodzić to po zjeździe były gotowe jeszcze raz się tam wdrapywać.

Podsumowują było miło i nawet my, starzy też mieliśmy frajdę ze zjeżdżenia sobie z górki na jabłuszku.