Węgierska Górka i Wielka Rajcza

Pojechaliśmy na weekend do Węgierskiej Górki właściwie przez koncert Dżemu, który się miał tam odbyć, a który to zespół bardzo lubimy ( choć bardziej w tej wersji z Riedlem). Koncert był organizowany przy okazji Dni Węgierskiej Górki, mieliśmy więc kilka atrakcji na raz. Wyjechaliśmy po drugiej w piątek więc byliśmy na miejscu o piątej. Nocleg mieliśmy tuż przy rzece i samym bulwarze nad nią. Rozpakowaliśmy się więc i ruszyliśmy w miasto. W miasto, które przeszło metamorfoze. Byliśmy tam z piętnaście lat temu i teren nad rzeką nie był tak dobrze zagospodarowany. Teraz przy rzece ciągnie się bulwar z alejkami, ławkami. Są place zabaw, kawierenki, spokojne miejsce do spacerów.
W drugi dzień wybraliśmy się Rycerki Górnej by wejść na Wielką Raczę. Szliśmy szlakiem żółtym i jest to łagodne wejście, nadaje się nawet na niedzielny spacer. Było wtedy bardzo gorąco, więc marzyliśmy z mężem o zimnym piwku no i o obiedzie. Z radością przywitaliśmy schronisko na Wielkiej Raczy 1236 m n.p.m. Gdy podeszliśmy do lady Jagodzie aż pociekła ślinka na widok zimnej lemoniady. Zaczęliśmy wybierać obiad tylko że jak przyszło wyciągnąć portfel to się okazało, że zostawiłam go w aucie. Na szczęście mieliśmy zapasy wody więc przynajmniej nie uschnęliśmy z pragnienia. No i na dół nie było tak daleko.

Gdy wróciliśmy na pokoje poszliśmy wykąpać się w rzece i się okazało, że jak na rzekę to woda była ciepła i bez trudu dało się pływać. A dzieciakom spodobały się skoki do wody ze skał. Oczywiście pod naszą opieką.
Wieczorem przyszła pora na obchody Dni Węgierskiej Górki i nasz wyczekany koncert Dżemu. Było to super przeżycie, połączenie pobytu w górskiej miejscowości, bliskość gór i zobaczenie w końcu zespołu na żywo, usłyszenie ich szlagierów to było coź niesamowitego.

Na następny dzień poszliśmy jeszcze zwiedzić dwa forty w pobliżu Fort Waligóra i Fort Wędrowiec, do których jak zwykle ciągnął Kuba. Z jednego nawet ma pamiątkę: maske gazową.