Grota Komonieckiego i Gibasowy Wierch

Do Groty Komonieckiego zimą wybieraliśmy się odkąd ją odkryliśmy po raz pierwszy w 2009 roku. Wtedy trafiliśmy tam zresztą tylko dzięki inforamacji w internecie, że obok Leskowca można obejrzeć takie cudo natury. Ruszyliśmy z Koconia przy Ślemieniu szlakiem niebieskim w kierunku Gibasów Groń. Szlaki raczej tam są mało uczęszczane bo parkingu tam nie uświadczysz więc trzeba było stanąć przy sklepie. Początkowo szlak biegnie polami i tam musieliśmy już uważać żeby nie wpaść po pas do śniegu, bo na szlaku tak go nawiało z pól. Dobrze że Rasti idzie zawsze z przodu więc widzieliśmy gdzie się topi w śniegu. W lesie już było lepiej choć i tak szlakiem szła wcześniej może z jedna osoba więc ubita ścieżka nie była.
Im wyżej tym piękniej też ośnieżone drzewa w przeciwieństwie do naszych wyżyn, gdzie śniegu jest ledwo co i jest buro i ponuro. Tam natomiast bajka. Na taką wycieczkę w zimie wybraliśmy się pierwszy raz i z początku trochę było mi ciężko, bo jednak chodzi się ciężej w szczególności w puchu. Ale daliśmy rady i zdobyliśmy najpierw Pietrasową 814 m n.p.m. a po chwili Gibasów Groń 898 m n.p.m. Stamtąd chciałam dotrzeć jeszcze do Gibasówki, by tam odwiedzić gospodarza, ale niestety zielony szlak, który tam prowadzi był już wogóle nie schodzony, a śniegu tam nawiało miejscami prawie do pasa. Po dziesięciu minutach ciągłego zapadania się w śniegu skapitulowaliśmy i zawróciliśmy. Nawet pies już miał dość bo cały się zapadał w śniegu i musiał robić niezłe susy żeby brnąć dalej. Momentami już nia miał siły do następnego skoku. Musieliśmy więc wrócić na ten choć trochę przetarty szlak w kierunku Smrekowicy. Tam też zrobiliśmy postój na kanapke i ciepłą herbatkę i tam też zorientowałam się że zamiast iść półtorej godziny jak wychodziło z mapy to my szliśmy godzinę dłużej. A tu mieliśmy znaleźć jeszcze Grotę Komonieckiego, co nie okazało się takie łatwe.

Według mapy do groty odchodzi szlak żółty tuż przy także żółtym szlaku odchodzącym do Rzyk. Tylko że tam nic nie było. Postanowiliśmy więc iść tak jak trafiliśmy tam w lecie. Czyli za źródłem Zimnej Wody za Smrekowicą. Tylko że zimą te lasy wyglądają trochę inaczej. Znaleźliśmy ścieżkę i ruszyliśmy w las poza szlakiem z trochę ciężką duszą na ramieniu czy nie pobłądzimy. Po kilkuset metrach w środku lasu znaleźliśmy jakieś ślady więc pojawiła się nadzieja że ten ktoś szedł właśnie od groty. Potem kolejny cud - nagle odnalazł się szlak żółty, znaczek już mocno wyblakły, a szlak na jednych mapach jest, a na innych nie.Po chwili ślady prowadziły znowu ostro w dół, gdzie zeszliśmy by znowu znaleść się na szlaku żółtym. Ale żeby znaleźć grotę trzeba po raz kolejny zejść ze szlaku w miejscu gdzie ktoś na drzewie namalował sprayem napis na drzewie "DO GROTY". Wtedy też podobnie schodziliśmy więc idziemy dalej za śladami, coraz głośniej słychać potok więc chyba idziemy dobrze. I faktycznie błądzenie się opłaciło bo oto jesteśmy przy cudnej grocie, która zimą ma jeszcze większy czar i urok.
Grota Komonieckiego jest jaskinią o wysokości 2 m i szerokości 15 m. Z płyty skalnej spływa niewielki strumyk, który zimą tworzy przepiękne rzeźby lodowe, podobnie jak Wodospad Dusica poniżej. Jest on największym w Beskidzie Małym - ma szerokość 4 metry i wysokość 5 metrów.

Najpiękniejsze w takich miejscach jest to że będąc tam za każdym razem grota będzie wyglądała inaczej. Szkoda tylko że nie prowadzi tam wygodna ścieżka, miejsce piękne a tak niewiele osób pewnie o nim wie.