Gorce - Stare Wierchy i krokusy

W Gorce trafiliśmy przez przypadek po spacerze w Tatrach do Rusinowej Polany. Spacer ten zajął nam mniej czasu niż myśleliśmy, a że szkoda było tak pięknego dnia to po drodze zatrzymaliśmy w Obidowej. Początkowo myślałam żeby dojść do Maciejowej ale że nie miałam mapy to nie wiedziałam dokładnie gdzie mamy się zatrzymać. No i się okazało że mieliśmy jechać dalej a z Obidowej jest dłuższy szlak. Na szczęście na mapie, którą mi pokazali uczynni turyści znalazłam schronisko na Starych Wierchach gdzie nie było daleko.
A że jeszcze tam nie zawitaliśmy w przeciwieństwie do Maciejowej to ruszyliśmy na szlak. Szlak jest krótki bo idzie się do czterdziestu minut, ale jest trochę stromy. Bardzo mnie ucieszył widok polany z krokusami, co po zimie bardzo cieszy oczy. Nie zabrakło też niestety błota, które to nasz pies przywlókł do domu na swojej sierści. Szkoda że przed schroniskiem nie udało mi się zobaczyć panoramy Tatr tak obiecanej na stronie schroniska. Niestety pogoda kapryśną jest.

Odpoczywając przed schroniskiem w promieniach słoneczka, popijając kawke i zajadając się szarlotką mieliśmy też ubaw z naszego psiaka bo znalazł tam kolegę - także goldena tylko że biszkoptowego. Stali uwiązani obydwoje do słupów schroniska i się patrzyli na siebie. Potem też się trochę oczywiście poobwąchali. Zresztą wszystkim naokoło się podobali i znalazł się temat do rozmów z innymi turystami. Pojawił się także trzeci mały piesek, który bardzo do nich rwał, a gdy jego właściecielka dała mu komende siad to siadły obydwa goldeny zamiast niego. Wszyscy się uśmiali.
Podoba mi się że w Beskidach psy są mile widziane i dotąd nie spotkaliśmy się z negatywnymi reakcjami ze strony innych turystów. Wprost przeciwnie, większość Rastiego chce pogłaskać a dzieciom się bardzo podoba.

Dzisiaj gdy piszę tą relację i patrzę za okno aż nie mogę uwierzyć że tydzień temu było tak pięknie. Właśnie siedzieliśmy przed schroniskiem, wygrzewaliśmy się w słońcu i cieszyliśmy się ciszą, spokojem, zielenią i tą chwilą spędzoną razem. Oby było ich najwięcej.



Potem, gdy już wracaliśmy zakopinką i w okolicach Krakowa patrzyłam na drogę zapchaną autami, światła, słupy, druty, dom przy domu - krajobraz tak inny od tego widzianego dzisiaj w górach. A szkoda