Zdobywamy odznakę Korony Sudetów - Śnieżnik

Na Śnieżnik kolejny punkt naszej wycieczki wyruszamy z parkingu z Międzygórza. Plan prosty, Śnieżnik, potem Mariańskie Skałki, Skalny mur i do auta. Ale jak to w życiu bywa prosty plan, zamienia się w wielkie zakrętasy.
Pogoda dopisuje, słoneczko świeci więc wyruszamy w drogę. Najpierw fajną , łagodną. Ale po paru minutach skończyła się zabawa i trzeba ruszać odtąd ostro pod górkę. Oj dało wycisk, ale płuca pozostały na miejscu. Potem zmiana i znów łagodniejsze podejście. I wkońcu kolejne ostre aż do samego schroniska. Po drodze mijamy skałki z piękną panoramą. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej. Po któtkiej chwili dochodzimy do schroniska.

Tu robimy trochę dłuższą przerwę na posiłek. Zmieniamy szlak na zielony i wyruszamy na podbój Śnieżnika. Panorama po drodze super, trasa pod górkę cały czas ale nie ma extremy. Tylko pogoda się zaczeła zmieniać. Na szczyt dochodzimy już przy zachmurzonym niebie i dość zimnym wietrze. Ale widoczki nadal cudne. Robimy zdjęcia i wracamy na dół bo przed nami jeszcze trochę zwiedzania.
Podczas schodzenia zauważamy skałki na czeskiej stronie, są to Jaskółcze Skały, których nie widać jak się podchodzi. Więc wybieramy się je zobaczyć bo są blisko rozwidlenia szlaków, czerwonego czeskiego i naszego zielonego.Chłopaki wchodzą na szczyt zrobić panoramę. my pozostajemy na dole.

Po dojściu do schroniska podbijamy książeczki i staram się podpytać o drogę do Mariańskich Skałek i jakież było moje zaskoczenie jak usłyszałam- my nie tutejsci. Szczęka mi opadła. Więc wzięłam mapę i w drogę. I co się okazało że na mapie jest błąd i to przez duże B.
Ale po kolei. Od schroniska kierujemy się czerwonym szlakiem do Przełęczy Śnieżnickiej, tu jest rozwidlenie szlaków. Wg mapy my mamy nadal iść do góry czerwonym szlakiem i faktycznie po pół godzinie dochodzimy do skałek, ale coś na nie pasowało, były za niskie. Ale uznaliśmy że od góry faktycznie mogą tak wyglądać. Ale mi coś niedawało spokoju, więc zmobilizowałam ekipę i poszliśmy dalej aż za Żmijowiec, ścieżką w dół doszliśmy do kolejnej nie oznaczonej grupy skałek. Parę fotek zrobiliśmy i zrezygnowani że się nie udało wracamy do przełęczy a potem zielonym szlakiem do Międzygórza. Po drodze miał bys Skalny mur, ale tego też nie znaleźliśmy. Więc z nosami na kwintę w deszcz i z odgłosami burzy wracamy do auta. Sukces połowiczny. Chyba na otarcie łez znaleźliśmy prawdziwki, więc pełen plecek przywieźlismy na kwaterę.



Na miejscu sprawdzam w internecie, gdzie wkońcu są te skałki i patrząc na zdjęcia nie kojarze wcale miejsca. Po doczytaniu w przewodniku okazuje się że są w innym miejscu, więc już wogóle sobie dałam spokój. I jakież było moje zdziwienie, gdy dziś przeglądając zdjęcia bardziej uważnie, okazało się, że jednak dotarliśmy na te skałki. Bo jedno zdjęcie było takie same jak te pokazane w internecie.
Brawo za oznaczenia i wyznaczenie trasy i w rzeczywistości i na mapie. Wrrrr, kupa godzin stracona na szukanie.
