Dolina Chochołowska
Wyruszamy z Siwej Polany zielonym szlakiem w kierunku schroniska PTTK na Polanie Chochołowskiej. Pogoda nie zwiastuje nic dobrego. Jesteśmy przygotowani na deszcz i burze. Nadciągają ciemne chmury. Jednak to nikogo nie odstrasza. Idziemy. Choć niedziela, sezon turystyczny- pogoda odstraszyła turystów. Spokojnie asfaltem idziemy do celu. Mijają nas dwie spore wycieczki młodzieży. Idziemy lasem, podziwiając wiatrołomy. Wyglądają strasznie. Zza chmur czasem wychodzi ostre, palące słońce. Później znów chmury. Ale deszczu ani widu ani słychu. To dobrze. Spokojnie schodzimy z asfaltu. Dalej prosto czeka nas już kamienista droga i niewielkie wzniesienia. Idzie się bardzo przyjemnie. Chłodne powietrze sprzyja wędrówce. Po dwóch godzinach marszu dochodzimy do pierwszych zabytkowych szałasów pasterskich. Polana Chochołowska nic się nie zmieniła od mojej ostatniej wizyty w niej (jakieś 7 lat temu). Szałasy, w oddali kaplica i wyłaniające się schronisko, tak jak zapamiętałam. Muszę wybrać się na krokusy kiedyś- to moje postanowienie, nigdy nie mogę na nie zdążyć. W końcu dochodzimy do schroniska, gdzie czeka nas obiad i deser. W schronisku zapach drewna od razu przypomina dzieciństwo. Zjedliśmy obiad i zapada decyzja powrotu. Ale tu już postanowiliśmy wracać na wyporzyczonych rowerach. Pogoda na szczęście wytrzymała, obyło się bez deszczu.