Dolina Kościeliska po raz kolejny

To już moje kolejne podejście do kapryśnej (jak dla mnie) Doliny Kościeliskiej. Bardzo chciałam przespacerować się Wąwozem Kraków. Niestety po raz kolejny (już 3!!) pogoda wypędziła z Kościeliskiej. A zaczęło się tak…
Drugi dzień pobytu w Zakopanem. Mocne zakwasy z samego rana po wczorajszej wycieczce z Kasprowego na Halę Gąsienicową i do Kuźnic. Ale szkoda marnować czasu i pogody. Zwłaszcza z rana, ponieważ na popołudnie zapowiadają burze. Zbieramy się z samego rana i wychodzimy na dworzec na busa jadącego do Doliny Kościeliskiej. Długo nie czekamy, bus od razu odjeżdża.

Wysiadamy w Kirach u wlotu doliny. Kierujemy się drogą asfaltową, która przechodzi później w szeroką drogę leśną. Nasz plan na dziś dojście do schroniska na Hali Ornak -Smereczyński Staw – Jaskinia Mylna – Wąwóz Kraków – Kiry.
Dość szybko dochodzimy na Halę Ornak. Na razie pogoda nas rozpieszcza. Szlak trochę zatłoczony, ale odbijamy już na szlak czarny w kierunku Smereczyńskiego Stawu i już po ok. 30 min widzimy niewielki staw otoczony drzewami. Widać mało ludzi tu zagląda. Chwila odpoczynku i postanawiamy zejść do schroniska. Tam już tłumy: turyści, wycieczki, kolonie dziecięce. Szybki posiłek i uciekamy. Kierunek jaskinia Mylna.

W końcu dochodzimy do szlaku odbijającego w kierunku Jaskini Mylnej i Raptawickiej. Wspinamy się po stromym szlaku i za ok. 20 min jesteśmy pod jaskinią. Wielu ludzi spod jaskini się wraca z powodu braku latarki. Nie mogę zrozumieć po co ochoczo pchali się do góry żeby zobaczyć to urocze miejsce jak wszędzie w przewodnikach i Internecie pisze, że musi być latarka. No cóż… nie będę komentować.
Wchodzimy do Jaskini Mylnej. Już na początku kładzie nas na kolana wąskim i niskim przejściem. Ciekawie się zapowiada. W samej jaskini spotykamy może z 6 osób. W końcu cisza i spokój. Jaskinia ciasna, wymaga wielu schyleń, ale bardzo ciekawa (mogę polecić każdemu). Zwiedzanie trwa ok. 40 min. Po tym czasie widać już koniec i wyjście. Cali w błocie wychodzimy wprost na wielką ulewę. Ubieramy peleryny i schodzimy stromym zejściem w dół. Zaczyna grzmieć a leje coraz mocniej. Na dole chowamy się w skałach. Trochę suchego miejsca. Próbujemy przeczekać ulewę i burze, które rozpętały się na dobre. Dołączają do nas inni turyści- miłośnicy jaskiń. Razem siedzimy pod skałami. Robi się coraz zimniej, nie przestaje lać ani grzmieć. Już wiemy, że i tym razem nie zaliczymy Wąwozu Kraków.



Czekamy ok. godziny. Burza gdzieś poszła dalej, ale leje. Postanawiamy, że ruszamy do busa. Nie ma sensu czekać dalej. Szybkim krokiem uciekamy z doliny. Po godzinie siedzimy mokrzy i zziębnięci w busie, który wiezie nas do Zakopanego.